Jan Stanisław Kamyk Kamieński – „Bajka o leśnej orkiestrze”

Niedaleko polany na wysokim dębie

wiadomość wygruchały dwa siwe gołębie

– wszystkich mieszkańców lasu proszą na zebranie,

tematem spotkania będzie wspólne granie.

Stawiły się tam wszystkie, gdy nadeszła pora,

te mieszkające w gniazdach i te, które w norach.

I choć każde z osobna miało wiele zalet

połączyć swych śpiewów nie umiały wcale.

Podnosiło się wiele oburzonych głosów,

dosyć tej kakofonii, dość tego chaosu.

Postanowiono  wspólnie stworzyć zespół zgrany

by w każdym miejscu lasu mógł być podziwiany.

Aby wśród zgromadzonych uniknąć zamętu

każdemu dano funkcję na miarę talentu.

Sowa mieszkająca w ciemnej stronie lasu

pohukując przyjęła funkcję kontrabasu.

Piękna, ruda wiewiórka nie śpiewa niestety

ale chrupiąc orzechy brzmi jak kastaniety.

Ze swej nory wychynął smutny borsuk gruby

udanie naśladując niskie dźwięki tuby.

Dzięcioł czarny zjawił się razem z kuzynami

z niebywałą ochotą zajął się bębnami.

Drozdy, wilgi, słowiki bez żadnej zachęty

utworzyły podgrupę instrumentów dętych.

Tuż obok stado wróbli ćwierka żywiołowo

tworząc bardzo udaną formację smyczkową.

A gdy kos zaśpiewał donośnie i czysto,

z miejsca został wybrany orkiestry solistą.

Pozostałe zwierzęta i małe i duże

dzięki swoim zdolnościom znalazły się w chórze.

Jeżeli tylko dobrze posłuchacie w lesie

usłyszycie jak grają, aż echo się niesie.   

Morał z tego taki drodzy przyjaciele:

gdy się chce – samemu można zrobić wiele,

lecz wspólne działanie polecam goręcej,

bo zawsze w zgranej grupie można zrobić więcej.