Stoi Osioł nad przepaścią i rozpacza nad swą maścią:
– Jaki mam włos skołtuniony, jaki szary, bury brzydki.
Uszy wielkie , kłapouche, przy ogonie zawsze muchę…
Choćbym kręcił ogon w młynki, choćbym starał się – niestety
Nikt nie weźmie do karety osła…
I rozlega się nad borem:
– A ja chciałbym być tenorem!Z głębi płuca dobyć głosu!
– Tak bym chciał być rączym koniem, mieć czesaną co dzień grzywę,
A spod kopyt iskry krzesać…
I żeby mi co rano piękne panny dały siano!!!
Mucha co na jego zadzie przesiaduje, i ,,na gapę “ podróżuje,
Darząc go przyjaźnią szczerą, przetarła swe skrzydła ścierą
I tak rzekła z niepokojem:
– Przestań Ośle, szlochy Twoje, czuję, jakby mnie ktoś gwoździe wbijał
Tam, gdzie się zaczyna szyja!
Mielisz temat ten bez końca jakbyś zmienić mógł bieg słońca!
Jesteś Osłem!A nie Koniem! Na tym basta, na tym koniec!
Osioł spuścił głowę niżej,
Do urwiska znów się zbliżył:
– Bo mnie tutaj nikt nie kocha!!!
Bzik podleciał, usiadł blisko na spuszczonym oślim pysku.
Ależ Ośle ja cię kocham! Serce staje mi, gdy szlochasz..
Powiedz, Ośle jak pocieszyć ma Cię – Mucha
Do jedzenia czegoś szukać? Czy zatańczyć?
Czy zaśpiewać? Może zarobić taniec brzucha?
– UUUU!!!- wył Osioł niskim głosem.
Nagle pod jego nogami urwał się kawałek skały.
Najpierw tyci, potem mały, jeszcze później całkiem duży
Aż zapadło się urwisko…
Osioł macha kopytkami zaskoczony, oniemiały,
Łeb mu nad przepaścią zwisa! brzuch opiera się o skały.
Patrzy Bzik, że to nie żarty.
Osioł leży rozpostarty płasko, brzuchem na urwisku
Przerażenie ma na pysku, nogi tylne rozstawione;
Serce Bzika ledwo bije.
– Chyba Osioł nie przeżyje, spadnie biedny w to urwisko…
– Pomóż Bziku, śmierć jest blisko!
Ciągnie mucha z całej siły ogon Osła.
I z wysiłku się napina! Każda noga jak sprężyna.
Włącza skrzydłom napęd turbo, Zaraz z wysiłku się urwą!
Jeszcze trochę, i odpadną…
– Nie dam rady, Ośle sam,
Leż i czekaj, ja polecę
I poszukam wnet pomocy.
Ty nie ruszaj się, nie wierzgaj,
Nie płacz, nie wyj, nie hałasuj.
Lecę, mój ty przyjacielu, ale wrócę…
I poleciał w stronę lasu
Leci szybko, aż się zdyszał
A pod lasem tak zakrzyczał:
– Czy mnie słyszy kto w tym lesie?
Głos wśród drzew echo niesie:
– Hej, pomóżcie, przyjaciele…
Osioł zginie bez pomocy!
Wróbel przysiadł na gałęzi,
I zawołał swoich braci…
Już po chwili nadleciała
Armia wróbli jazgotliwych
Co ćwierkały, świergoliły,
Hałas straszny aż zatyka..
– Co się stało? Co się stało
Milion wróbli zapytało
O los Osła jednocześnie…
– Los straszliwy spotkał Osła.
Gdy użalał się nad pyskiem
Swoim oślim, kłapouchym,
Spadły skały do przepaści…
Teraz Osioł ledwo żyje.
Bez pomocy przyjaciele,
Spadnie biedny wprost na skały
One wielkie, a on mały.
Będzie tylko plackiem z osła…
Bzik z emocji dostał czkawki
Poszedł szukać jakiejś ławki…
Wróble wnet się naradziły.
Poleciały w wszystkie strony
Głosząc alarm i wołając:
,, Wszyscy Osła przyjaciele
A wiemy, że jest ich wielu,
Są proszeni do pomocy!!!
Nad urwisko, przy tym drzewie
Gdzie Osioł co rano drzemie.
Ruszać, ruszać swoje brzuchy
Bo nam zginie kłapouchy!”
Bzik odpoczął już po czkawce
Na zielonej, leśnej ławce
Ale co to?
Dudni ziemia! Szelest lasu w szum się zmienia.
Biegnie lasem ze sto zwierza!
Co się ruszać tylko zdoła
Biegnie szybko nad urwisko…
Bzik prowadzi z dumną miną
I kieruje tą drużyną:
– Wy, bociany przypilnujcie
I bandaże przyszykujcie.
Może gdy go wyciągniemy-
Ranę jakąś będzie miał
Albo złamane kopytko-
Wtedy pomożecie szybko…
– Ty, zającu zwinnie skaczesz,
Więc gdy tylko będzie trzeba
Pobiec kogoś zawiadomić
Ty pokicasz bez wahania…
A pająki, chyba z tysiąc, albo milion,
Mógłbym przysiąc,
Już utkały silną sieć
Nad przepaścią.
Żeby Osioł w razie czego
Spadł do sieci, nie w urwisko…
Przy tym ośliniły wszystko…
Ale trudno . Nie ma siły.
(Gdzie ratuje się człowieka na porządek nikt nie czeka…)
W rzędzie stanęły zwierzęta:
Zwinne małpy Osła wzięły
Za ogonek i kopytka.
Małpy – trzyma za ich nogi
Lew, na co dzień bardzo srogi
Za Lwem stoją dwa Jelenie,
Zapierając się o ziemię,
Dalej – siedzi Stara Sowa,
Do pomocy też gotowa.
A nad nimi lata z sykiem
Ważna Mucha- zwana Bzikiem…
I wrzeszczy:
Tru tu tu: UWAGA!!!
Zaczynamy,
Na trzy, cztery- wyciągamy…
Pająki swą sieć napięły,
Małpy w palce ogon wzięły,
Lew zaryczał dla kurażu.
Począł cofać się i ciągnął.
Jeleń zaparł się nogami,
Drugi jeszcze i rogami.
Ciągną, ciągną, ciągną i stękają….
Echhh….
Osioł leży już na trawie
Ledwo żywy, martwy prawie…
Pochyliły się zwierzęta
Nad zemdlonym – och! Oczęta swe otworzył!
– Jest!
Udało się!
On ożył!
– Moi drodzy przyjaciele…
Płacze Osioł ze wzruszenia:
-Kiedy drżała nasza ziemia,
Pod waszymi kopytami,
Pomyślałem, że już nigdy
Płakać nie będę nad losem
Moim Oślim!
Moja skórka skołtuniona
Będzie przeze mnie noszona
Z wielką dumą…
Wyściskały Osła małpy:
– Wystraszyłeś nas! Ośle stary!
– Nie wiedziałem, że mnie lubicie,
Moje stare małpiszony…
– Ośle nie bądź przygaszony!
Kto się czubi, ten się lubi!
– Ale przecież, kiedy czasem
Idę sobie ciemnym lasem,
Czymś we mnie rzucacie,
Albo nawet przezywacie…
– Ośle, przecież to z sympatii
Małpi rozum taki mamy,
Że się wciąż z kimś wygłupiamy!!!
Po czym w głupi chichot wpadły
I jak wpadły, tak wypadły.
Zniknęły w gęstwinie lasu…
Wnet zaryczał strasznie Lew…
– No, to na mnie również pora!
– Lwie, dziękuję – Osioł rzecze drżącym głosem
I z przejęciem…
– Nie ma sprawy, kiedyś może,
Jak już spadniesz do przepaści
Skórką Twoją, w jedną chwilę
Ani chybi, się posilę…
Nic nie może się zmarnować,
Teraz- żegnaj Ośle- Pa!
Odwróciwszy się z godnością
Odszedł Lew. Za jegomością
Podążyły też Jelenie…
– Bziku, wdzięczny ja szalenie Tobie jestem…
– Ech, ty Ośle, ja przez Ciebie
Mało ducha nie wyzionę.
Lew gdzieś zgubił swą koronę.
Tak tu biegł pod samą górę,
By ratować Oślą skórę…
Osioł stanął
I z radością
Przyjrzał się koślawym kościom.
– Och, jakie mam zgrabne nogi
Ach jaki mam pyszczek słodki!
Nawet mnie te żółte zęby
Wdzięku dają…
Wargami odsłania dziąsła i zębiska
Całusy przesyła z szczęśliwego pyska…
– I przyjaciół mam bez liku!
Najważniejsze, że jest zdrowie!
Co chcę zjem,
I pójdę sobie dokąd zechcę…
– I to, że słońce świeci
I że skórka, własna, moja!
Ta, najbardziej mi pasuje.
Wstał i pobiegł, podskakując
I radośnie podśpiewując.
Tylko Sowa, co go znała
Siwą głową pokiwała:
– Osioł chyba w szok dziś wpadł?
Widział kto, by miast biadolić,
Płakać, szlochać i rzępolić
Osioł śmieje się radośnie?
Stękając, z gałęzi wstała, i do lasu poleciała.