Wyróżnienie w kategorii proza w II Ogólnopolskim Konkursie Poetycko – Literackim „Lekarze dzieciom”.
„Kuchenne rewolucje”
-Idziemy już mamusiu? -zapytała zniecierpliwiona Natalia.
-Wezmę tylko koszyk i możemy ruszać, nie zapomnij tylko o Puszku. -Pani Wolska popatrzyłaz sympatią w stronę kotka.
Puszek to pupil rodziny, rano często towarzyszy dziewczynce w drodze do szkoły. Jak na kota przystało, kryje w sobie tajemnicę-zdarzają się dni, a nawet tygodnie, kiedy znika bez śladu. Na szczęście zawsze wraca cały, chociaż Natalia twierdzi, że nie do końca, bo „traci swoją bujną, barwną sierść i chęci do zabawy”.
-Kiedy będziemy na miejscu i co to za miejsce? Powiesz mi w końcu? -kopała wsiedzenie samochodu zniecierpliwiona mała pasażerka. Natalia była z natury dość grzeczną, ułożoną, jak na swój wiek, dziewczynką. Jednak, kiedy przychodził czas na niespodziankę, jej dobre maniery zamykały się jak prezent w pudełku, a następnie powracały bardzo szybko w momencie wybuchu radości z jego otwarcia.
-Nie powiem, nawet jednej literki -zapewniła mama.
Dziewczynka posmutniała i nic nie odpowiedziała.
-Chociaż może, jak ją zdradzę -kontynuowała -to przynajmniej pogłowisz się trochę. -utrzymała tajemniczy ton, jednocześnie z trudem powstrzymując się od śmiechu.
Kiedy dotarli na miejsce, dziewczynka wpadła w zakłopotanie. Wzięła Puszka na ręce i zatrzymała się przed otwartą bramą. Zaciekawił ją staro wyglądający napis. Skupiła się przez chwilę i, jak na sześciolatka przystało, zaczęła dzielnie składać literki.
-Zie-lo-ny Ry-nek, jeden, osiem, pięć, zero!?-przeczytała podekscytowana Natalia.-To miejsce, gdzie zakupy robiła twoja babcia i prababcia. Pierwszy raz przyszłam tu z moją mamą, kiedy miałam tyle lat co ty -z sentymentem wspomina pani Wolska.-Super… to w takim razie co tu będziemy kupować ? -podrapała się po głowie dziewczynka.
Pani Wolska chwyciła Natalię za rękę i przeszły przez otwartą bramę.
-Ale tu dużo ludzii wszędzie te skrzynki. Nie wiedziałam, że można robić zakupy na takich fajnych rynkach -zdziwiła się dziewczynka.
-Natusiu, kiedyś nie było dużych sklepów, zakupy robiło się właśnie w takich miejscach -uśmiechnęła się delikatnie. -Przecież wszędzie są…-nie zdążyła dokończyć Natalia.-Tutaj są produkty zdrowe i najlepszej jakości. -Pani Wolska odwróciła się w stronę najbliższego stoiska.
-Musimy tu kupić bardzo dużo pysznych i zdrowych warzyw na dzisiejszy obiad -popatrzyła na swoją długą listę.
Dziewczynka przez chwilę zastanawiała się, jak to możliwe, że jest jakieś lepsze miejsce niż duży sklep, no i jeszcze na dodatek nie jeździ się tu wózkiem. Jednak z każdym kolejnym krokiem kolory i zapachy zachęcały ją do poznawania tych wszystkich różności.
-Mamusiu dlaczego kupujesz takiego dziwnego ogórka?-zmarszczyła czoło Natalia.
-Ty głuptasie, to nie ogórek -zaśmiała się mama. -To cukinia. Jest bardzo zdrowa. |Zawiera wiele witamin i karoten, zrobimy z niej pyszną zupkę -rozmarzyła się Pani Wolska.
-Ka-ro.. co?-zamyśliła się Natalia.
-Karoten to taki zdrowy składnik. Sprawi, że będziesz mniej chorować -stwierdziła mama.
Dziewczynka z niedowierzaniem spojrzała do koszyka. Nadal nie mogła uwierzyć, że to nie ogórek ityle w niej trudnych słów.
-A te zielone warzywne kulki? -zatrzymała się dziewczynka. -Natusiu, to brukselki-takie bardzo małe kapustki -roześmiała się mama.
-Wiem, wiem, cały czas o tej brukselce mówią w telewizji.-wtrąciła dziewczynka.
-Mówią, ale o Brukseli-to takie miasto w Belgii, właśnie z tego państwa są te warzywa -nie mogła opanować śmiechu mama.
Chodziły od stoiska do stoiska, koszyk zapełniał się coraz bardziej. Dziewczynka z uwagą słuchała o kolejnych nowościach, jednocześnie robiąc „notatki” w swoim zeszyciku. Były to głównie obrazki z jakimś podpisem. Spodobała jej się ta zabawa-miała już, jak to stwierdziła, cały katalog i będzie mogła w przyszłości napisać taką książkę o warzywach.
-Ładny narysowałam kalafior? -spytała, patrząc dumnie na swój rysunek.
Mama nic nie odpowiedziała, bo nagle Puszek skoczył do skrzynki z „warzywnymi kulkami”. Rzucił się na nie tak, jakby to były kłębki wełny.
-Uciekaj stąd! -wrzasnął zdenerwowany sprzedawca.
Rozległ się głośny trzask i cała zawartość skrzynki rozsypała się.
-Przepraszamy, już zbieramy wszystko po tym rozbójniku i poprosimy o kilogram kulek -powiedziała bez zastanowienia mama Natalii.
-Słucham, co takiego? -zapytał szczerze zdziwiony sprzedawca.
-To przecież brukselki -powiedziała z przekonaniem Natalia.
Mama nie odzywała się już ani słowem. Wręczyła dziesięć złotych, z trudem powstrzymując się od śmiechu. Zakłopotany nagłym zajściem sprzedawca stał z banknotem i patrzył się na całą rodzinkę jak na kogoś z innej planety.
-Do widzenia. -Zawstydzone odeszły, zapominając o reszcie.
-To była bardzo udana niespodzianka -uśmiechnęła się dziewczynka.
-Ja też się dobrze bawiłam -powiedziała mama, podając jej rękę.
-Teraz to już zawsze będziesz musiała zabierać mnie i Puszka ze sobą -powiedziała Natalia.
-W takim razie mogę liczyć na to, że ładnie zjesz wszystkie warzywa, które przyrządzimy? -przebiegle spytała.
-Wiem, że często zostawiałam je na talerzu, ale niewiele o nich wiedziałam –skwitowała Nataliaz wielką powagą. -Już się z nimi zaprzyjaźniłam…-przetarła oczy zmęczona.
-Chcesz jeszcze coś dodać?-zaciekawiła się mama.-Szybko wracajmy do domu, bo bardzo mi burczy w brzuszku -nasłuchiwała. -Ugotujmy razem coś pysznego-rozmarzyła sięi po chwili zasnęła w samochodowym foteliku.
Kiedy dojechały na miejsce, od razu wzięły się za gotowanie. Pani Wolska z książką kucharską, a Natusia ze swoim mądrym zeszycikiem. -Jaki piękny zapach mają te nasze potrawy-zachwyciła się dziewczynka. -Tatuś nie uwierzy, że ja też je przygotowywałam.
Wtedy do kuchni wszedł Pan Wolski. Na wstępie pozaglądał do wszystkich garnków i nie do końca zadowolony zasiadł do stołu.
-Widzę zmiany w naszej kuchni, mamy jakąś nową pomoc? -powiedział, przytulając się do Natalii.
-Ja jestem kucharką, a nie pomocą-obruszyła się dziewczynka. -Zobaczysz, jak dołączysz do nas, to cię dużo nauczę i też polubisz warzywa.
Tata wpadł w zakłopotanie. Najbardziej lubił jeść, a nie gotować. Na dodatek spożywał tylko potrawy mięsne i zawsze sprytnie unikał tego, co zielone. W ogóle miał, delikatnie mówiąc, trochę za duży brzuszek.
-No proszę tatusiu, będziesz z nami gotował? -nalegała dalej.
Mama, rozbawiona rozmową, podała krem z grillowanej cukinii. Taciewyraźnie zrzedła mina, pomachał trochę łyżką i zatopił swoje myśli w pełnym zielonego kremu talerzu.
-Będzie na drugie coś z mięsem? -z nadzieją spytał Pan Wolski.
-Dzisiaj tylko bakłażan faszerowany kaszą -powiedziała, nabierając kolejną łyżkę. -Najwcześniej za tydzień, bo już wyczerpaliśmy limit dwóch mięsnych potraw. -uśmiechnęła się mama.
-Przechodzimy na zrównoważoną dietę -dodała dziewczynka.
-To ja, dla bilansu, jutro zjem sobie jakiegoś kotleta -negocjował tata.
-Nie, jutro pójdziesz z nami na ten „ Zielony Rynek” i na pewno zmienisz zdanie -przekonywała Natalia.
Pan Wolski, przeżywając szok i wielki głód swoich ulubionych kotletów, zjadał opornie drugie danie. W tym czasie talerze mamy i Natalii były już puste.
-Widzicie,ja już nie jestem niejadkiem. A mówiliście, że chyba nigdy z tego nie wyrosnę -stwierdziła dumnie. -Martwi mnie, czy z tobą tatusiu da się jeszcze coś zrobić –powiedziała, wręczając mu swój warzywny zeszycik.
Wszyscy roześmiali się głośno i przytulili do siebie. Pan Wolski jednocześnie bardzo intensywnie myślał o tym wszystkim, co usłyszał. Wiedział, że nadeszła już pora, żeby zmienić swoje niezdrowe przyzwyczajenia. Tym bardziej, że jego kochane dziewczyny bardzo się napracowały.
-No dobrze, postaram się przeczytać do jutra twoje nowe dzieło. -Uśmiechnął się patrząc na pierwszą stronę.
Słysząc te słowa, zadowolona mama i Natusia z radości pocałowały go w policzek.
-Za takie czułości mogę nawet wybrać się z wami na ten „Zielony Rynek” -zagalopował się tata.
Dziewczyny, zadowolone z przemiany swojego ukochanego mężczyzny, podały na deser sernik z dyni.
-O, to jest bardzo dobre –powiedział, kończąc deser, pan Wolski.
-I tak dokładki nie będzie -zaśmiała się mama.
-Słodycze wnadmiarze szkodzą -pouczyła Natalia.-Masz rację -stwierdził ze smutkiem tata.
Mama, po tych wszystkich mądrych słowach swojej kochanej córki, bardzo mocno ją przytuliła i pogłaskała po głowie, mówiąc:
-Natusiu, po raz kolejny dzielnie się spisałaś, tym razem nawet w kuchni. -Pani Wolska wyjęła kolorowy fartuch.
-O, jaki piękny –podziwiała Natalia, przeglądając się w lustrze. -Teraz to ja już mogę do tego programu, gdzie dzieci gotują?! -stwierdziła dumnie i z powagą.
Rodzice nie wiedzieli, co odpowiedzieć na tak odważny pomysł.
-Pomyślimy… Na razie musimy ochłonąć po tych kuchennych rewolucjach…-razem skinęli delikatnie głową, po czym wzięli Natusię za rękę i poszli razem na spacer.