Jan Stanisław Kamyk Kamieński – „Spotkanie na polanie”

Na ogromnej polanie wśród gęstego lasu
zbierają się zwierzęta od czas do czasu,
chcą wspólnie pobyć razem, czas spędzić przyjemnie,
lepiej się sobie przyjrzeć, poznać się wzajemnie.

To miejsce pełne kwiatów i zielonej trawy,
przecudownych zapachów godne takiej sprawy,
świetnie przygotowane na takie spotkanie,
wszyscy z niecierpliwością oczekują na nie.

W takim dniu przybywa wielki tłum zwierzątek,
wypełnia szczelnie polanę, każdy jej zakątek,
rozmowy prowadzone są w różnych językach
a wszystko zatopione w radosnych okrzykach.

Każdy w swoim języku chciałby coś przekazać
i jak w takich przypadkach, co często się zdarza,
gwar staje się powoli coraz bardziej głośny
mogło by się wydawać, że jest już nieznośny.

Lecz jak się okazuje, nic bardziej mylnego,
wszyscy są zachwyceni, dokonali tego
co się czasem dla jednych zdaje niemożliwe
a dla nich pozostanie nad wyraz szczęśliwe.

Dyskutują zawzięcie na wszystkie tematy,
lecz co jest oczywiste nie przestają na tym,
chcą się zaprezentować i duzi i mali,
bo przecież każdy zwierzak ma się czym pochwalić.

Wszyscy chcą się pokazać z jak najlepszej strony,
widać więc tłum zwierzątek ładnie wystrojonych,
jedni w przepięknych futrach, inni strojni w pióra
a niektórzy w błyszczących kolorowych skórach.

Głuszec z pięknym ogonem gość w tym gronie nowy,
chodzi wolno, dostojnie, wie że wszystkie głowy
zwróciły się na niego, ogromnie się puszy,
lisa jednak ten widok niespecjalnie wzruszył.

Mój ogon nie od dzisiaj wśród zwierząt jest znany,
piękny, długi, puszysty, kitą nazywany.
Mój nazywa się omyk, powiedział zajączek,
niewielki lecz praktyczny, nigdy się nie plącze.

Za to łapki mam długie, zwane są skokami,
bardzo mi się przydają gdy biegnę polami,
uszy zwane słuchami też są w dobrym tonie,
jak patrzę dookoła, największe w tym gronie.

To prawda mój zajączku, masz się czym pochwalić,
rzekł dzik zadowolony, że znów się spotkali,
uśmiechnął się szarmancko, błyskając szablami,
a te zęby u dzika są dolnymi kłami.

Górne zwane fajkami też zaprezentował,
zawsze śmiał się szeroko, nigdy kłów nie chował.
Obok dzika z zajączkiem rudy lis się witał
o zdrowie i kondycję grzecznie go zapytał.

W innej części polany małe zamieszanie
kiedy rodzina jeży przyszła na spotkanie,
w szarobrunatne kolce obsypana hojnie,
uśmiecha się serdecznie, wygląda dostojnie.

Niejeden patrząc na nich z obawy się kuli,
jak takiego pogłaskać i jak się przytulić,
lecz jeże wiedzą dobrze, rozmawiają dalej,
uśmiechają się ciągle, bawią doskonale.

Nieco dalej na łące w dyskusji gorącej
z szarym wilkiem gadały dwa inne zające.
W rozmowie uczestniczył także niedźwiedź bury
był tak wielki, że musiał patrzeć na nich z góry.

Choć ogromny to zwykle jest bardzo łagodny,
ale z jednym wyjątkiem gdy jest bardzo głodny.
Niekiedy w takich razach miś się denerwuje,
uspokaja się zaraz gdy miodu skosztuje.

A borsuk w pięknym futrze w swej norze z natury
przebywając samotnie, zwykle jest ponury,
teraz jednak gdy w końcu wychynął już z nory,
widząc tylu przyjaciół do zabawy skory.

Para łosi przybyła tupiąc racicami,
łoś zachwycił porożem zwanym łopatami,
żona jego to klępa nazywana łoszą,
bez poroża, samice poroża nie noszą.

Obok para bocianów mając dla ozdoby,
długie czerwone nogi i czerwone dzioby
donośnym klekotaniem prowadzi rozmowy,
zabawia duże stado żabek kolorowych.

To bardzo naturalne, każdy chciałby wiedzieć,
co się dzieje u innych, jak żyją sąsiedzi,
ważne jest aby poznać różne środowiska,
wiedzieć o sobie więcej, zobaczyć się z bliska.

Zdajemy sobie sprawę, że każdy jest inny,
i nikt z tego powodu nie czuje się winny,
to natura z rozmysłem tak świat uczyniła
aby wśród wszystkich stworzeń różnorodność była.

Niby czasem podobni lecz jednak odmienni,
tak to jest urządzone i nic się nie zmieni,
a że jesteśmy różni, nikogo nie drażni,
szanujmy naszą inność i żyjmy w przyjaźni.